Witam.
Dziś dotarła do mnie pierwsza, budżetowa maszynka na żyletki, czyli King C Gillette. Szybkie rozpakowanie, sprawdzenie owego sprzętu i do dzieła. Szybki, ciepły prysznic i zaczynamy golenie głowy. Maszynka uzbrojona w żyletkę dołączoną do zestawu. Wyrobienie piany z kremu Nivea syntetykiem Isana, bezpośrednio na skórze. Podgrzanie maszynki w ciepłej wodzie. Początkowo jechałem z włosem od czubka głowy w kierunku czoła, dalej boki w kierunku ucha i na końcu tył z włosem, czyli z góry w kierunku karku. Oczywiście wszystko spokojnie, bez niekontrolowanych ruchów, z myślą o niedociskaniu maszynki oraz szukaniu tego właściwego kąta. Pierwsze przejście dobiegło końca. Przed przystąpieniem do drugiego przejścia spłukałem głowę wodą i na nowo nałożyłem pianę, która jeszcze pozostała na pędzlu. Jedziemy, tym razem na ukos i czasem pod włos. Efekt zadowalający. Zaczerwienienia na tyle głowy między potylicą, a karkiem - tam chyba się przegoliłem lub źle dobrałem kąt prze błędną jeszcze technikę. Na koniec spłukanie głowy wodą, ałun, kolejne spłukanie i balsam.
Ogólnie jestem jak na pierwszy raz zadowolony, lecz zamówiłem już pakiet żyletek premium w celu porównawczym. Te żyletki z zestawu chyba nie dla mnie choć za wcześnie jeszcze, aby wyciągać takie wnioski. Zobaczymy co będzie na lepszych ostrzach.