Przyszła pora na kolejny krem Florenckiej manufaktury, czyli tytułowy Bergamotto Neroli.
Prawdę powiedziawszy, po lekkim rozczarowaniu tytoniowym zapachem miałem pewne obawy jak będzie w tym przypadku. Całe szczęście tym razem zawartość próbki pokryła się z opisem na opakowaniu. I chociaż tu również sam zapach jest dość "łagodny" to mam wrażenie, że jego trwałość jest na wyższym poziomie. Trudno mi powiedzieć czy faktycznie jest to bergamotka w czystej postaci, z pewnością jest jednak cytrynowo. Za
zapach 5/6Podobnie jak w przypadku "zielonego tytoniu" nie ma najmniejszego problemu z wyrobieniem piany, która powstaje szybko i w wystarczającej ilości na cały proces golenia. Mam również wrażenie, że tym razem piana miała trochę lepszą (gęściejszą) konsystencję. Być może dlatego, że do każdego golenia nabierałem więcej kremu niż przy testowaniu Tabacco Verde. Samo golenie przebiegało raczej bezproblemowo i bez podrażnień, choć muszę przyznać, że nie jest to poziom np. Vulfix Persian Musk.
Również i tym razem obyło się bez sensacji skórnych, krem w najmniejszym stopniu nie uczula. Podobnie jak we wcześniej opisywanej próbce nie zauważyłem zmiękczania zarostu. Dlatego też,
wyrabianie piany plus
golenie 4/6 Po goleniu analogicznie jak w opisie Tabacco Verde, bez żadnych niespodziane na plus i na minus. Nie czułem jakiegoś szczególnego wysuszenia skóry, podobnie jak nie miałem wrażenia, aby była ona nawilżona. Dlatego też podobnie jak i w poprzedniej opinii, za wrażenia
po goleniu 4/6Reasumując, gdyby za zapachem (odbieram go bardzo pozytywnie już od czasów próbki TSF Bergamotto Neroli) również inne parametry trzymały podobny poziom byłby on wart zainwestowania w "pełnowymiarowy" produkt, a tak wolę Tcheon Fung Sing. Tym niemniej całościowo
czwórka z plusem.