Często jest tak, że człowiek napali się na jakiś produkt, czy też kupi go z czystej ciekawości, ale niestety nie jest w stanie używać. No i sprzęt czy kosmetyk ląduje albo w koszu, albo w innym miejscu o podobnym uroku. Mieliście takie nieudane romanse?
U mnie:
Woda kolońska 4711 - po kilku dniach wylądowała w toalecie, jako odświeżacz. Spory zawód.
Krem Kanion - źle się pieni, jest za śliski (spada). Porażka. Z trudem zużyłem, choć nie do końca. Kosz.
Pędzel z kiosku (pewnie za 5 zł). Nieprzyjemny w dotyku, włosie wypadające w tempie ekspresowym. Kosz.
Biały Jeleń, ale w płynie - do mycia rąk. Nieprzyjemnie wysuszał. Zużyty chyba tylko dzięki pomocy rodziny.