Mydło do golenia BullDog pojawiło się niedawno w odwiedzanym przeze mnie sklepie sieci R… W chwili dokonywania przeze mnie zakupu dostępne było w dwóch wersjach: w bambusowym pojemniku i jako zapas. Wobec ogólnie słabej oferty mydeł do golenia w dostępnych dla mnie sklepach stacjonarnych zdecydowałem się zainwestować prawie 23zł w wersję "zapas" i wypróbować to mydło.
Średnica zapasu pozwala umieścić go z niewielkim luzem w opakowaniu po mydle do golenia marki Wilkinson. Samo mydło zostało po prostu zamknięte w kartoniku – nie zawinięto go w folię lub ktoś ją zdążył już usunąć, jednak kartonik wydawał się być nienaruszony. Mydło ukształtowano tak, że z jednej strony, „od spodu” jest mocno zaokrąglone i ma na środku zagłębienie. Z drugiej strony krążka, „z wierzchu” mydło jest płaskie, ale odciśnięto jakiś obrazek, chyba logo.
Spostrzeżenia z pierwszego golenia: Użyłem pędzla z włosiem z borsuka marki ISANA i wyrabiałem pianę 80 sekund (patrząc na sekundnik) w tygielku Proraso. Piana powstaje łatwo, ale jest dość krucha i szybko zanika; w moim przypadku muszę ją uzupełnić przed zakończeniem przejścia. Zapach przypomina mi mydło malarskie. Wygląda na to, że poślizg jest poprawny. Podczas celebrowania golenia MNŻ czuję, jak zarost przygotowany uprzednio za pomocą mycia kostką Dove i ciepłą wodą oraz preshavem Proraso czerwonym traci gotowość do ogolenia. W efekcie zakończyłem z podrażnioną twarzą, która jeszcze przez dobę mnie bolała.
W oparciu o powyższe nasuwają mi się dwa wnioski:
Wniosek 1: produkt nie był w stanie utrzymać gotowości zarostu do ogolenia, a więc także przygotować go do golenia.
Wniosek 2: brak jest wystarczających własności pielęgnacyjnych.
Nasuwa się chęć porównania do mydła marki Scandia: tamto mydło podobnie (nie)radziło sobie z utrzymaniem gotowości włosów na twarzy do golenia, ale miało jakieś właściwości pielęgnacyjne i w podobnych okolicznościach skóra mnie nie piekła, z drugiej strony mydło Scandia dawało poczucie ogolenia, ale po spłukaniu kosmetyku twarz okazywała się być niedogolona – z BullDogiem tego nie ma.
Po pierwszym negatywnym doświadczeniu zakładałem, że nie będę się katował tym produktem, ale po namyśle i odzyskaniu kondycji przez skórę zdecydowałem się na jeszcze jedną próbę. Tym razem użyłem pędzla z włosiem syntetycznym z Lidla (promocja z wiosny 2021). Jest to pędzel, który wyjątkowo dobrze mi się dogaduje z twardym przecież Wilkinsonem. Przyjąłem, że spróbuję załadować giga dawkę BullDoga, intensywnie kręcąc mokrym pędzlem po powierzchni mydła jakieś pół minuty. Dalej pianę przygotowywałem dość krótko, na twarzy, po jej myciu jw., ale bez preshavea. Trwałość piany bez zmian. Goląc się nie walczyłem o PN, za to starałem się ogolić możliwie szybko i zrezygnowałem z pociągnięć pod włos. JakoŚ się ogoliłem i skóra tym razem mnie nie piecze, ale „ciągnie”.
Można rozważyć jakiś balsam łagodzący po goleniu, ale ceteris paribus jest niefajnie.
Podsumowanie: zero gwiazdek na pięć możliwych, drugie najgorsze mydło w historii moich zakupów oraz druga najwyższa cena jednostkowa i druga najwyższa cena opakowania.
W moim odczuciu produkt takiemu, nieidealnemu przecież, ale o ileż tańszemu Arko do pięt nie dorasta, a cenowo aspiruje wręcz do średniej półki.
W oparciu o moje, opisane wyżej, doświadczenia: nie polecam.