Wskutek nieprzemyślanych, impulsywnych zakupów (winni są oczywiście dobrzy koledzy z forum, bezwstydnie wychwalający swoje narzędzia

), zamówiłem w sierpniu Dscosmetic Z0 oraz Blackland Blackbird. Następnego dnia, kiedy słońce poranka odgrodziło mnie od nocnych bezeceństw zakupoholiczych, gorzko pożałowem. Wrzuconej kasy- i choć nie obracam każdej złotówki po kilka razy, krezusem też nie jestem- w sprzęt, który zasadniczo mam i robi świetnie czego chcę (wszak Z0 to kopia R41) lub którego nie znam, kosztuje więcej i jest wielką niewiadomą.
Bez radości czekałem na paczki i nawet bez jakiejś wielkiej chęci testowania nowości. Spodziewałem się moralniaka większego niż ten, co przyszedł wspomnianego widnego poranka.
Najpierw doszła Z0. No nic mówię, jest, cóż, trzeba się ogolić i stracić nadzieję na pomachanie morlaniakowi ręką na do widzenia. I tu zaskoczenie: nie tylko maszynka z racji nierdzewki wygląda przyjemniej (ale tego się spodziewałem), ale goli odrobinę skuteczniej i z mniejszym wrażeniem zdrapywania zarostu ze skóry (niby ktoś coś podobnego pisał, ale to mnie zaskoczyło in plus). Moralniak pozostał, ale złagodniał, baranek jeden. Więc przed R41 wskoczyło Z0. Bez skoku o charakterze rewolucyjnym, tak o jeden punkt, ale dla mnie wystarczająco wyczuwalnie wyżej niż R41.
No to tym ciężej czekało się na czarnego ptaka. Wydawał się niepotrzebny, przepłacony i obarczony zbyt dużym ryzykiem braku satysfakcji (sądziłem, że w najlepszym przypadku może dorówna Z0 lub chociażby, poproszę, proooszę! - R41).
No i stał się cud- zachowanie impulsywne o odczuwalnej wadze wyjątkowo nie skończyło się katastrofą czy choćby rozczarowaniem.
Panowie, to nowy król u mnie. Za mną 3 niesamowite golenia. Nie dość, że Blackland Blacbird jest niezwykle łagodny, przyjemnie sunący po skórze, ale ścina zarost jak ta lala, tak po prostu, tak jak świetny samochód po prostu połyka kolejne metry bez mrugnięcia okiem. I to skuteczniej niż R41!
TO niesamowite, bo w historii goleń i testów miałem większe i mniejsze radości sprzętowo-goleniowe, ale odkrycie R41 dało mi wtedy pierwsze wielkie WOW. Gładź osiągnięta bez miliona poprawek, szybko, skutecznie i już przy pierwszym spotkaniu z tą maszynką. To było prawdziwe WOW, inne niż wcześniejsze. Małym minusem R41 jest jednak odczucie golenia się drapakiem- jak kolega na innym forum określił: zdrapywania zarostu ze skóry.
Do momentu ogolenia się Czarnym Ptakiem nie posunąłbym się do aż takiego określenia. R41 była czymś najlepszym, czego doświadczyłem w ciągu lat golenia się i testowania różnych sprzętów (gładź plus dość szybkie osiąganie efektu). Wada była jedynie chwilowym wrażeniem, chwilowym, bo tylko podczas golenia- a potem gładź: gładź po godzinie, po paru godzinach... i gładź do końca dnia!
Blackland Blackbird to moje drugie WOW pisane wielkimi literami. Wspanialsze niż to pierwsze! Jeszcze mniej poprawek, ścinianie zarostu zamiast zeskrobywania (tak, wiem, to przesadzone, krzywdzące dla R41 określenie, ale czyż nie ma w nim odrobiny prawdy?!).
Zatem moje TOP obecnie:
1. Blackland Blacbird! Ta maszynka niemal przeczy prawom fizyki (czytaj: moim dotychczasowym doświadczeniom). Łagodność jednak może! iść w parze z doskonałą skutecznością, żeby wyzerować zarost nie trzeba wycyklinować pół warstwy skóry i w razie konieczności bez podrażnień mogę ogolić się po dobie (wiem bo sprawdziłem).
2. Dscosmetic Z0 (no dobrze, tutaj też nie trzeba zjechać skóry aż do mikro krwawień, ale już moja skóra nie toleruje codziennych zabiegów i koniecznie potrzebuje dwóch do nawet trzech dni odpoczynku)
2,5. Muhle R41
I ktoś mi powie, co zrobić z resztą zgromadzonego żelastwa? Sprzedać - nie odzyskam poniesionych wkładów, oddać - tym bardziej, a poza tym nie mam komu.
Ps: do nowych forumowiczów: TG to bardzo indywidualna sprawa. Każdy ma inną skórę, inne włosy, inaczej ułożony zarost i inną technikę. Opisane wrażenia są subiektywne i mogą nie być powtarzalne!