Sporo czasu poświęcamy pisząc o tym, ile nasza żyletka wytrzymała, ile razy udało się nam nią ogolić, kiedy zaczęła podrażniać itp. Oczywiście każda z nich ma swoją charakterystykę i w zależności do jakiej maszynki się włoży, tak długo powinna służyć. Osobiście uważam, że na żywotność składają się jeszcze 2 parametry, jeden ma troszkę większy, drugi mniejszy wpływ, a mianowicie:
1. Twardość zarostu - to nie jest aż taka duża zmienna, która mogłaby wpływać w znaczącym stopniu na żywotność ostrza, niemniej jednak uważam, że można o tym napomknąć.
2. Technika golenia - pozwoliłem sobie wysunąć taki wniosek na podstawie obserwacji samego siebie. 2 lata goliłem się jedną maszynka (Merkur 41C) i używałem przeróżnych żyletek. Najczęściej jednak wybór padał na Wilkinsona (z lenistwa, w końcu wszędzie są, nie trzeba szukać

) Żeby tego był mało, używałem tylko i wyłącznie jednego mydła do golenia (Muhle Aloe Vera) i jednego pędzla do wyrabiania piany. Można zatem uznać, że warunki były zawsze takie same. Początkowo nie potrafiłem ogolić się jedną żyletką więcej niż 2 razy, 3 golenie kończyło się dużymi podrażnieniami, albo nie udawało się go dokończyć. Ostatnio jednak udawało się ogolić Wilkinsonem nawet i 5 razy bez podrażnień i uzyskując PN. Nie były to 3 przejścia, ale 3 oraz kilka poprawek, nie goliła już tak dokładnie.
Stąd moje pytanie, czy zaobserwowaliście u siebie podobną zależność?