Mam takie same rozterki, a na dodatek do utylizacji igły do nakłuwacza glukometru.
Na szczęście mam kolegę - spawacza, który właśnie obiecał, że mi (po koleżeńsku i na własny koszt) z mojej puszki po Zippo pełnej ostrości zrobi piękne jezioro, kąpieli w którym nie przeżyje żaden z moich bladych z przerażenia krętków. Jezioro ono wrzuci do kontenera na odpady stalowe, jak tylko skrzepnie (jezioro, nie kontener).
Ale nie każdy ma takiego fajnego kumpla, więc to rozwiązanie pozostaje najzupełniej jednostkowym.